TRENY #1 (ON THE DEATH OF HIS DAUGHTER, URSZULA)

by Jan Kochanowski
translated by Leonard Kress

 

 

Let all the cries of Heraclitus, and all
Simonides’ dreary complaints and laments,
along with other ancient malcontents,
stoop-shouldered and sighing—let their tears fall
as they cross my threshold for this wake
to help me mourn my daughter, to seal
her casket. Help me, a father like a mother nightingale—
her nest discovered by a greedy snake—

who squawks and pecks and beats her wild wings
yet still cannot defend her chicks from jaws,
so like the jaws of Hell, opening and striking,
as I fly helpless off. Friends, don’t mock my caws
unless you want this feeble bird to fall
mid-flight, defying, this once, God’s laws.



Wszytki płacze, wszytki łzy Heraklitowe
I lamenty, i skargi Symonidowe,
Wszytki troski na świecie, wszytki wzdychania
I żale, i frasunki, i rąk łamania,
Wszytki a wszytki za raz w dom się mój noście,
A mnie płakać mej wdzięcznej dziewki pomożcie,
Z którą mię niebożna śmierć rozdzieliła
I wszytkich moich pociech nagle zbawiła.
Tak więc smok, upatrzywszy gniazdko kryjome,
Słowiczki liche zbiera, a swe łakome
Gardło pasie; tymczasem matka szczebiece
Uboga, a na zbójcę coraz się miece,
Próżno! bo i na samę okrutnik zmierza,
A ta nieboga ledwe umyka pierza.
“Prózno płakać" - podobno drudzy rzeczecie.
Cóż, prze Bóg żywy, nie jest prózno na świecie?
Wszytko prózno! Macamy gdzie miękcej w rzeczy,
A ono wszędy ciśnie! Błąd—wiek człowieczy!
Nie wiem, co lżej: czy w smutku jawnie żałować,
Czyli się z przyrodzeniem gwałtem mocować?

 

 

Return to table of contents here.